top of page
Klowni medyczni

ludzie i obyczaje / reportaż 

marzec/kwiecień '24 / 3/4 (19/20)

DAMIAN NOWICKI

Zdjęcia: Fundacja Czerwone noski

Fundacja Czerwone Noski 3.jpg

Klowni medyczni. Żadnej nadgrywki,
tylko goÅ‚y czÅ‚owiek 

Fundacja Czerwone Noski 4.jpg

Bycie klownem medycznym jest teatrem pozbawionym niepotrzebnego blichtru, koncentrującym się na największym sensie, czyli spotkaniu z drugim człowiekiem.

Aleks Pittner ma dziewięć lat i ksywkÄ™ „Chrupek”. Jest ciekawy Å›wiata, radosny, mówiÄ… o nim „do schrupania”. Za dnia nie zwraca uwagi na ból. Dopiero nocÄ… odczuwa caÅ‚odzienne obciążenie zdeformowanego krÄ™gosÅ‚upa. To dysplazja diastroficzna, niezwykle rzadka choroba genetyczna, która dotyka jednÄ… na 110 tysiÄ™cy osób. Powoduje niskorosÅ‚ość, uszkodzenia stawów, chory ma krótkie rÄ™ce i nogi, bolesne przykurcze, jego koÅ›ci szybciej siÄ™ starzejÄ….

WiosnÄ… 2018 roku Chrupek leżaÅ‚ na oddziale rehabilitacji w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. J. Gromkowskiego we WrocÅ‚awiu. Podczas intensywnych sesji rehabilitanci rozciÄ…gali jego przykurczone nogi i zwichniÄ™te rÄ™ce. BolaÅ‚o, budziÅ‚o ogromny lÄ™k i wywoÅ‚ywaÅ‚o stres. W trakcie jednego ze spotkaÅ„ do Chrupka doÅ‚Ä…czyli klowni medyczni z fundacji Czerwone Noski. Ubrani

w kolorowe stroje, z czerwonym nosem założonym na maseczkę, rozciągali się razem z nim.

– Mylili rÄ™ce z nogami, przewracali siÄ™, sapali, nie mogli zrobić najprostszych ćwiczeÅ„, ale wciąż próbowali. Chrupek nie rozumiaÅ‚, co siÄ™ dzieje, ale coraz wiÄ™ksza niezdarność klownów sprawiaÅ‚a, że zapominaÅ‚ o bólu, a sesja nie tylko skoÅ„czyÅ‚a siÄ™ znacznie szybciej, lecz także bezstresowo. WygÅ‚upy, żarty, rozproszenie uwagi i przeniesienie jej na klownów to zupeÅ‚nie inna, psychosomatyczna forma pomocy, znacznie skuteczniejsza niż dziaÅ‚ajÄ…ce tylko fizycznie Å›rodki przeciwbólowe. Na przykÅ‚ad dwa lata temu, dosÅ‚ownie dzieÅ„ po ciężkiej operacji w Warszawie, Chrupek nalegaÅ‚ na wizytÄ™ Nosków. ByÅ‚ wtedy caÅ‚y w bandażach, przypiÄ™ty do aparatury, w poważnym stanie. Gdy przyszli, tryskaÅ‚ energiÄ… i optymizmem – podkreÅ›la Adrian, ojciec Chrupka.

​

JakiÅ› czas później, tuż przed operacjÄ… w Wiedniu, Chrupek ponownie spotkaÅ‚ klownów. DowiedziaÅ‚ siÄ™ wtedy, że to nie jest jednorazowa atrakcja, ale zorganizowana inicjatywa. Od tamtego czasu, przy każdej kolejnej wizycie, dopytuje siÄ™, czy na pewno Noski bÄ™dÄ… podczas jego rehabilitacji.

– Chrupek traktuje klownów jak swoich kolegów. MiÄ™dzy nimi nie ma dystansu czy bariery i już od pierwszych piosenek czy zabaw natychmiast nadajÄ… na tych samych falach. Co wiÄ™cej, mimo swoich dziewiÄ™ciu lat, Chrupek już teraz ma takie pythonowskie, czytaj absurdalne i surrealistyczne poczucie humoru, które idealnie rezonuje z wystÄ™pami Nosków – twierdzi Adrian.

– Najbardziej lubiÄ™, jak Å›piewamy piosenki, które razem ukÅ‚adamy. Ostatnio nawet byÅ‚a piosenka o mnie, a Noski przyszÅ‚y z pierdzÄ…cÄ… Å›winkÄ…! – chwali siÄ™ Chrupek.

​

Magicy, aktorzy, instrumentaliści

Fundacja Czerwone Noski Klown w Szpitalu z Warszawy jest częściÄ… miÄ™dzynarodowej organizacji Red Noses International, która zajmuje siÄ™ klownadÄ… medycznÄ…, czyli krótkimi formami improwizacji teatralnej dokonywanej z pacjentami, aby poprzez Å›miech odetchnÄ™li od szpitalnej rzeczywistoÅ›ci wypeÅ‚nionej bólem, chorobami i stresem. Inicjatywa narodziÅ‚a siÄ™ w 1994 roku za sprawÄ… dwojga Austriaków: Moniki Culen, adwokatki specjalizujÄ…cej siÄ™ w sprawach humanitarnych, oraz Giory Seeligera, aktora i reżysera teatralnego. Poza swojÄ… siedzbÄ… w Wiedniu Red Noses International leczy Å›miechem w kilkudziesiÄ™ciu miastach Europy, Afryki oraz Azji Åšrodkowej.

W Polsce, nie liczÄ…c stolicy, Noski odwiedzajÄ… jedenaÅ›cie szpitali w siedmiu miastach nawet trzy razy w tygodniu. W Warszawie można ich spotkać miÄ™dzy innymi w Instytucie „Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka” (zwyczajowo zwanym Centrum Zdrowia Dziecka) oraz w klinice Budzik, gdzie przychodzÄ… improwizować już od ponad dekady. OdwiedzajÄ… też dorosÅ‚ych mieszkaÅ„ców domów pomocy spoÅ‚ecznej. Fundacja utrzymuje siÄ™ z wpÅ‚at darczyÅ„ców.

Obecnie w zespole Nosków pracujÄ… dwadzieÅ›cia trzy kobiety

i dwudziestu jeden mężczyzn. Aby grupa byÅ‚a zróżnicowana, fundacja co jakiÅ› czas ogÅ‚asza kolejne castingi. Oprócz peÅ‚noletnoÅ›ci wymagane jest konkretne doÅ›wiadczenie: poszukiwani sÄ… przede wszystkim aktorzy, muzycy, komicy

i mimowie z udokumentowanym dorobkiem artystycznym (zdjÄ™cia, referencje, dyplomy, nieważne, czy to deski teatru, reklama, czy wystÄ™py w przejÅ›ciu podziemnym). Nawet praktyka bycia klownem nie gwarantuje powodzenia, bo wymagane sÄ… wszechstronne umiejÄ™tnoÅ›ci sceniczne. Trzeba umieć nie tylko grać, ale też Å›piewać i używać drobnych instrumentów muzycznych, jak ukulele, kalimba czy dzwonki. Nosek musi też znać magiczne sztuczki.

​

Aktorskie ego a bycie głuptasem

Hubert Kożuchowski ma czterdzieÅ›ci sześć lat. W przerwach od grania, miÄ™dzy innymi inspektora Wawerskiego w serialu Sprawiedliwi – WydziaÅ‚ Kryminalny i reklamach, czÄ™sto wystÄ™powaÅ‚ dla mÅ‚odszej widowni, sprawiaÅ‚o mu to najwiÄ™kszÄ… frajdÄ™. O istnieniu fundacji usÅ‚yszaÅ‚ siedem lat temu, podczas wystÄ™pów z amatorskimi i alternatywnymi grupami teatralnymi w Poznaniu. Noski sÄ… znane w Å›rodowisku aktorskim z bardzo wysokiego poziomu artystycznego. PoczÄ…tkowo Hubert myÅ›laÅ‚ o klownadzie w kategoriach przygody i liczyÅ‚ gÅ‚ównie na rozwój warsztatowy.

Czerwone_Noski_na_bloku_operacyjnym_USD_w_Krakowie_2.jpg

Dziś twierdzi, że dostał się dopiero za drugim podejściem, ponieważ potrzebował czasu, aby dorosnąć do tej roli.

– Aby zrobić z siebie gÅ‚uptasa, a także wywoÅ‚ać pozytywne emocje, trzeba gÅ‚Ä™bi charakterologicznej. ZrozumiaÅ‚em to dopiero po ponad roku od pierwszego castingu. WczeÅ›niej wÅ‚Ä…czaÅ‚o mi siÄ™ aktorskie ego, koniecznie chciaÅ‚em pokazać coÅ› fajnego i wypaść jak najlepiej. Przy drugim podejÅ›ciu zrozumiaÅ‚em, że klownada jest przeciwieÅ„stwem „poważnego” aktorstwa, w którym celem jest pokazanie siÄ™

z najkorzystniejszej strony. Aktorzy budujÄ…, robiÄ… efekt, bÅ‚yszczÄ…, a tu chodzi o coÅ› odwrotnego – wyjaÅ›nia Hubert.

Wcieleniem Huberta jest doktor Kalafior – w biaÅ‚ym kitlu, koszuli w kratÄ™ i drucianych okularach gra na ukulele i zawsze ma przy sobie różowÄ… Å›winkÄ™ chrumkajÄ…co-pierdzÄ…cÄ…. Najczęściej pracuje okoÅ‚o trzech godzin. W zależnoÅ›ci od potrzeb chodzi z sali do sali, jest na jednym oddziale albo krąży miÄ™dzy kilkoma. 

SekundÄ™ po zaÅ‚ożeniu czerwonego noska jego życie staje siÄ™ improwizacjÄ…. Oficjalnie przychodzi zrobić obchód i porozmawiać

z podopiecznymi, ale zamiast na chorobie i cierpieniu skupia uwagÄ™ pacjentów na jakiejÅ› abstrakcyjnej sytuacji. Przewraca siÄ™, jest strasznÄ… niezdarÄ…, myli drzwi z oknem.

– Na przykÅ‚ad opieramy siÄ™ o framugÄ™ i udajemy, że to nasza scena, na której przygotowujemy piosenkÄ™ do konkursu zgniÅ‚ych jajek,

i prosimy dzieci, aby powiedziaÅ‚y, czy im siÄ™ podoba. Klownów medycznych, podobnie jak lekarzy, obowiÄ…zuje zasada primum non nocere (z Å‚ac. „po pierwsze nie szkodzić”), a nasza niekonwencjonalna forma pomocy jest stronnicza i jednej osobie może ulżyć,

a drugÄ… – przytÅ‚oczyć. Kiedy widzimy niechęć czy pÅ‚acz, bo tak też siÄ™ zdarza, wtedy improwizujemy Å›piewno-taneczne pożegnanie,

a caÅ‚a interakcja opiera siÄ™ na wychodzeniu. W tej pracy Å›miech jest wisienkÄ… na torcie. Chodzi o odwrócenie uwagi dzieci od tych strasznych rzeczy, które je otaczajÄ… – podkreÅ›la Hubert.

​

Najważniejsze: podmiotowość dziecka

W przeciwieÅ„stwie do scenicznego pierwowzoru klownada medyczna Å‚Ä…czy w sobie zarówno elementy artystyczne, jak

i terapeutyczne. Praktykuje siÄ™ jÄ… zazwyczaj w szpitalach i oÅ›rodkach, gdzie pacjenci narażeni sÄ… na lÄ™k i ból. Ponieważ dzieci sÄ… gÅ‚ównymi odbiorcami improwizacji, klowni najczęściej rezydujÄ… w szpitalach pediatrycznych. ObowiÄ…zuje w nich pewna hierarchia. Do lżejszych oddziaÅ‚ów należy na przykÅ‚ad diabetologia. Tam dzieci funkcjonujÄ… w miarÄ™ samodzielnie, a reakcja na dziaÅ‚ania klownów jest natychmiastowa. Najcięższe sÄ… oddziaÅ‚y onkologii dzieciÄ™cej, gdzie klowni mierzÄ… siÄ™ z wymagajÄ…cymi fizycznymi objawami chorób i Å›mierciÄ… pacjentów. Wyzwaniem sÄ… wizyty w warszawskiej klinice Budzik, w której przebywajÄ… dzieci w Å›piÄ…czce lub

w minimalnym stanie świadomości, i nie ma pewności, czy docierają do nich bodźce. (...)

​

Najbardziej zapadła mu w pamięć historia z kliniki Budzik. Pewnego dnia zobaczyli dużą planszę z naklejonymi kartkami A4. Każda

z dwoma lub trzema sÅ‚owami. UkÅ‚adaÅ‚y siÄ™ w wypowiedź: „Jestem, czujÄ™, widzÄ™, sÅ‚yszÄ™, kiedy wchodzisz do mojego pokoju, powiedz mi «Cześć, jak siÄ™ masz?» i zapytaj, co u mnie sÅ‚ychać”. OkazaÅ‚o siÄ™, że napisaÅ‚a to dziewczynka, do której Noski przychodziÅ‚y już jakiÅ› czas, ale kontakt z niÄ… byÅ‚ bliski zeru. Litery byÅ‚y strasznie koÅ›lawe, ale z pomocÄ… terapeutki napisaÅ‚a to sama.

– To byÅ‚o tak przejmujÄ…ce, że poszedÅ‚em do dyrektora szpitala i zapytaÅ‚em, czy możemy ten wzruszajÄ…cy przekaz sfotografować

i umieścić na stronie internetowej. Powiedział, że oczywiście, ale powinienem zapytać autorkę. Poczułem się wtedy jak skończony idiota. Przecież ona właśnie o tym pisała! Na szczęście sama dziewczynka się o tym nie dowiedziała, ale dostałem wtedy lekcję, że

w parze z wygÅ‚upami nie możemy zapominać o najważniejszej rzeczy, czyli o podmiotowoÅ›ci dzieci i ich Å›wiadomoÅ›ci – podkreÅ›la.

​

Dobro ponad ambicjami

Klownada medyczna jest nierzadko pracÄ… jeden na jeden z ludźmi w różnym wieku (Noski stosujÄ… też terapiÄ™ Å›miechem podczas spotkaÅ„ z seniorami w domach pomocy spoÅ‚ecznej) i dysfunkcjami psychofizycznymi. Dlatego empatia, otwartość, umiejÄ™tność wspóÅ‚odczuwania, a także poczucie humoru i dystans do siebie sÄ… bardzo ważne. Oprócz wymogów warsztatowych ważna jest umiejÄ™tność obchodzenia siÄ™ z bodaj najwiÄ™kszÄ… niesprawiedliwoÅ›ciÄ…: Å›mierciÄ… dzieci. Mimo procedur i zasad, spoÅ›ród których podstawowa mówi, że klownada zaczyna siÄ™ i koÅ„czy na czerwonym nosie, po jego zdjÄ™ciu każdy klown musi wypracować swój system granic oraz mechanizmów powrotu do zwykÅ‚ego funkcjonowania. (...)

​

Jako doÅ›wiadczona klownka Agnieszka (jedna z partnerek Huberta - red.) podkreÅ›la, że na poczÄ…tku przygody z Noskami najbardziej pociÄ…gaÅ‚a jÄ… możliwość kontaktu z ludźmi w okolicznoÅ›ciach, do których bez tej pracy nie miaÅ‚aby dostÄ™pu w codziennoÅ›ci.

W przeciwieÅ„stwie do części aktorów i performerów nigdy nie myÅ›laÅ‚a o klownadzie w kategoriach misji czy wyzwania, ale raczej zaproszenia do innego Å›wiata, do przebywania w przestrzeni granicznej, w której nie istniejÄ… gotowe odpowiedzi, a same znaki zapytania. DziÄ™ki temu mogÅ‚a zobaczyć i zrozumieć, jak trudna jest praca w szpitalu, szczególnie z psychiczno-emocjonalnej perspektywy.

– Dla mnie klownada polega na tym, że za pomocÄ… patrzenia, sÅ‚uchania, otwartoÅ›ci na wszystko, co siÄ™ może wydarzyć, i reagowania

z poziomu serca totalnie zmienia siÄ™ atmosferÄ™ przestrzeni. Å»adnej nadgrywki, tylko goÅ‚y czÅ‚owiek, czerpiÄ…cy z emocji, które go otaczajÄ… tu i teraz. Mimo że po trzech godzinach takiego grania jestem wykoÅ„czona i tego dnia nie zrobiÄ™ nic poważniejszego niż obiad czy spacer, staram siÄ™ skupiać na tych magicznych momentach – podsumowuje Agnieszka.      (fragmenty reportażu o tym samym tytule; Pismo - Magazyn opinii)

​

​

Skazani na Madagaskar

ludzie i obyczaje / reportaż 

Skazani na Madagaskar 

Do malgaskiego więzienia

w oczekiwaniu na proces można trafić na dÅ‚ugie lata. Nawet za kradzież szczoteczki do zÄ™bów.

styczeń '24 / 1 (17)
Madagaskar.jpg

MieszkaÅ„cy  Madagaskaru / fot.: domena publiczna

TrasÄ™ z centrum Tôlanaro – jednego z ważniejszych miast portowych poÅ‚udniowego Madagaskaru – pokonujemy w ciszy. Mijamy kolonialne domy z widokiem na port, straganiki ze smażonymi bananami i budki z ciasteczkami za 500 ariary (okoÅ‚o 50 groszy). Farasoa, dwudziestoletni Malgasz, zerka na mnie przez ramiÄ™. Patrzy, czy na pewno za nim nadążam. Choć momentami podÅ›miechuje siÄ™ z mojej nieporadnoÅ›ci, jego twarz przez wiÄ™kszość czasu jest poważna, dorosÅ‚a. Idzie przed siebie. Nie oglÄ…da siÄ™ za zaczepiajÄ…cymi nas dziećmi ani za starszymi paniami, zaskoczonymi mojÄ… obecnoÅ›ciÄ…, nie pyta pochylonych nad maskÄ… starego renault chÅ‚opaków, który to rocznik i czy urwanÄ… oÅ› bÄ™dzie można zespawać, choć ja patrzÄ™ na nich z zaciekawieniem. ObiecaÅ‚, że zaprowadzi mnie na umówione miejsce.

Po kolejnych minutach w ciszy milczenie zaczyna mi przeszkadzać. Szukam pytaÅ„, którymi mogÅ‚abym je w miarÄ™ bezpiecznie przerwać. Wzrok wbijam w moje ubrudzone od Å›mieci i piasku stopy. ZatrzymujÄ™ siÄ™, żeby wyciÄ…gnąć kolejny przyklejony do nich kawaÅ‚ek plastiku z ulicznych resztek. – A teraz… Co teraz z tobÄ… bÄ™dzie? – rzucam i bÅ‚yskawicznie zdajÄ™ sobie sprawÄ™ z tego, o co zapytaÅ‚am. Może to za szybko, za wczeÅ›nie? – Wiesz, która część życia tam byÅ‚a najtrudniejsza? – odpowiada w koÅ„cu pytaniem, zmuszajÄ…c mnie do podniesienia wzroku. – Która? – powoli odrywam oczy od ziemi. – Zastanawianie siÄ™, co bÄ™dzie potem. SiedziaÅ‚em w tym wiÄ™zieniu i myÅ›laÅ‚em o szkole. O tym, że wÅ‚aÅ›nie teraz sÄ… zajÄ™cia z francuskiego, na których mógÅ‚bym być, a po przerwie matematyka, geografia. WiedziaÅ‚em, że wÅ‚aÅ›nie mijajÄ… najlepsze lata mojego życia i nic nie mogÅ‚em z tym zrobić… Jak z twoim butem? – szybko zmienia temat, a ja nie mam odwagi, żeby pytać o wiÄ™cej.

​

la prison n’a pas de médicaments (franc. „wiÄ™zienie nie ma lekarstw”) – oznajmia, jakby recytowaÅ‚a fragment malgaskiej konstytucji, jedna z sióstr sÅ‚użąca w wiÄ™zieniu w Tôlanaro. Oprócz niej osadzonymi zajmuje siÄ™ również lokalny felczer – to od jego decyzji zależy, czy na ból zÄ™ba dostanÄ… dwie multiwitaminy, czy jednÄ…. Nie skoÅ„czyÅ‚ studiów, lecz kilkuletniÄ… szkoÅ‚Ä™ medycznÄ…. Nie ma wiedzy

i umiejętności lekarza, a odpowiada za codzienną opiekę medyczną nad więźniami.

– Można woÅ‚ać nastÄ™pnego – mówi do siostry chirurg z Mazowsza. Chce zachować anonimowość, wiÄ™c nazwijmy go po prostu MichaÅ‚em. Na Madagaskar przyjechaÅ‚ już trzeci raz. DziÄ™ki jednej z organizacji pozarzÄ…dowych z Polski pracowaÅ‚ w malgaskiej przychodni prowadzonej przez Zgromadzenie Sióstr MiÅ‚osierdzia. Podczas jego pierwszego pobytu na wyspie poprosiÅ‚y go, by objÄ…Å‚ opiekÄ… również więźniów, których na co dzieÅ„ wspieraÅ‚y.

Gdyby tylko chciaÅ‚, kolejnego pacjenta mógÅ‚by zawoÅ‚ać samodzielnie. Nie robi tego, prosi o pomoc siedzÄ…cÄ… obok zakonnicÄ™. Może nadal wierzy, że uda mu siÄ™ zachować emocjonalny dystans – Å‚atwiej jest przecież wyjechać, gdy nikogo siÄ™ nie zna. Zachować profesjonalizm, badajÄ…c obcego. Można też lepiej wszystko zrozumieć, gdy obraz rzeczywistoÅ›ci nie jest zamazany przez litość

i wspóÅ‚czucie.

Pierwszy z czekajÄ…cych w kolejce mężczyzn wchodzi powoli. Co parÄ™ kroków zatrzymuje siÄ™, żeby zÅ‚apać równowagÄ™. Ostrożnie siada na krzeÅ›le po drugiej stronie biurka, przy którym pracuje MichaÅ‚. PoÅ›ród szczegóÅ‚owych pytaÅ„ dotyczÄ…cych stanu zdrowia, pada

w koÅ„cu to, na które brak odpowiedzi wyjaÅ›ni wszystko: – Niech siostra zapyta, co je – prosi lekarz. Ta jednak nie tÅ‚umaczy pytania na malgaski. Patrzy wymownie. – Maniok? – Tak – potwierdza i spuszcza wzrok. Milczymy. – Dobrze, sprawdźmy, ile waży – pada po dÅ‚uższej chwili decyzja. ZupeÅ‚nie jak gdyby odÅ‚ożenie tej czynnoÅ›ci w czasie miaÅ‚o sprawić, że informacja bÄ™dzie mniej prawdziwa, że Å‚atwiej bÄ™dzie jÄ… obalić, z czystym sumieniem powiedzieć „przecież to niemożliwe”. Pacjent powoli stawia nogi na wyÅ›cielonej wytartÄ… gumÄ…, żelaznej wadze. Wskazówka zatrzymuje siÄ™ na trzydziestu dwóch kilogramach. Siostra zapisuje w karcie. – A wiek? – pyta MichaÅ‚. – CzterdzieÅ›ci – odpowiada i chowa siÄ™ za biurko, przez które wychylaÅ‚a siÄ™ przed momentem, żeby sprawdzić, czy pomiar jest prawidÅ‚owy. – Pomóżcie mu zejść – prosi podglÄ…dajÄ…cych sytuacjÄ™ więźniów. CzekajÄ… w kolejce na przyjÄ™cie, przy okazji przysÅ‚uchujÄ…c siÄ™ wszystkiemu, co siÄ™ dzieje w gabinecie. Nie muszÄ… siÄ™ zresztÄ… szczególnie starać – drzwi przecież nie ma, podobnie zresztÄ… jak prywatnoÅ›ci: jesteÅ› więźniem, twoja godność zostaÅ‚a za murami budynku. Nie oczekuj zbyt wiele. Kolejny z fragmentów niepisanej konstytucji.

WspóÅ‚osadzeni prowadzÄ… mężczyznÄ™ z powrotem na krzesÅ‚o, ale poranione stopy odmawiajÄ… mu posÅ‚uszeÅ„stwa. BezwÅ‚adnie ocierajÄ… siÄ™ o podÅ‚oże – najpierw o wytartÄ… gumÄ™, potem o odpadajÄ…cÄ… z wagi emaliÄ™, na koÅ„cu o beton, na którym zostawiajÄ… ciemnożóÅ‚tÄ… maź – ropÄ™ poÅ‚Ä…czonÄ… z krwiÄ… i obszarpanym naskórkiem. Muchy nie czekajÄ…, aż usiÄ…dzie. ZlatujÄ… siÄ™ do Å›ladów, zanim wykona kolejne kroki. – Jeżeli nie bÄ™dzie miaÅ‚ butów, rany siÄ™ nie zagojÄ…. WszÄ™dzie jest piasek, to już wyglÄ…da tragicznie – MichaÅ‚ prosi siostrÄ™ o przetÅ‚umaczenie tej informacji pacjentowi. – Ale on nie ma rodziny w mieÅ›cie. Nikt nie przyniesie mu butów. Nikt też nie przynosi mu dodatkowego jedzenia – wyjaÅ›nia zakonnica. Cisza trwa dÅ‚użej niż zwykle. – Musisz unikać piasku i myć czÄ™sto stopy – siostra tÅ‚umaczy zalecenia lekarza i woÅ‚a nastÄ™pnego chorego.

WyglÄ…dam przez kraty. BojÄ™ siÄ™ wpadajÄ…cych przez drzwi wiÄ™ziennych spojrzeÅ„. Widoku tego, jak MichaÅ‚ jest w stanie objąć dÅ‚oniÄ… Å‚ydkÄ™ dorosÅ‚ego mężczyzny. ZapadniÄ™tych policzków, wystajÄ…cych nadgarstków, gÅ‚ów pokrytych grzybicÄ…. PodchodzÄ™ do okna. Dziedziniec wiÄ™zienia przypomina boisko w szkole dla niegrzecznych dzieci – nierówny, peÅ‚en Å›mieci, piachu zamiast trawy – za karÄ™. Obudowany z każdej strony betonowo-blaszanymi konstrukcjami, otoczony rowami, którymi spÅ‚ywa mocz, stanowi centrum sieci pawilonów szumnie nazwanych zakÅ‚adem karnym. Również centrum w znaczeniu spoÅ‚ecznym – to tu dochodzi do kontaktu

z pozostaÅ‚ymi więźniami, wymiany produktów, usÅ‚ug i historii. Równe rzÄ™dy idealnie ogolonych gÅ‚ów wpatrujÄ… siÄ™ w wejÅ›cie do gabinetu. DziÅ› na przyjÄ™cie czeka ponad pięćdziesiÄ…t osób. PierwszeÅ„stwo majÄ… kobiety – niektóre z nich muszÄ… siÄ™ spieszyć do dzieci. Dwulatek nie może przecież zbyt dÅ‚ugo być sam. Szczególnie w wiÄ™zieniu.

Ból brzucha, zawroty gÅ‚owy – kolejni pacjenci przychodzÄ… z podobnymi objawami. Żądny sÅ‚awy lekarz zamknÄ…Å‚by je pewnie

w egzotycznie brzmiÄ…cej „chorobie malgaskiej”, choć może uczciwsze byÅ‚oby nazwanie jej wprost „chorobÄ… wiÄ™ziennÄ…” – niedożywienie i brak higieny. Zostaje coraz mniej czasu, za godzinÄ™ musimy opuÅ›cić budynek. Pokryty lepiÄ…cym siÄ™ brudem, zardzewiaÅ‚y wiatrak nie dziaÅ‚a. Stoi w kÄ…cie celi przerobionej na gabinet. Razem z wyszywanÄ… w koniki poÅ›cielÄ… na kozetce oraz walizkami pamiÄ™tajÄ…cymi zapewne czasy francuskich kolonizatorów stanowi komplet rzeczy zupeÅ‚nie niepotrzebnych. Temperatura nie sprawia już dyskomfortu, ona skutecznie utrudnia pracÄ™. Jasna koszula MichaÅ‚a pokrywa siÄ™ żóÅ‚tymi plamami. Lekarz wyciera pot z czoÅ‚a, Å‚apie siÄ™ za kilka siwych wÅ‚osów. Pewnie zresztÄ… przybÄ™dzie mu ich po wyjeździe. Mruży oczy. NasÅ‚uchuje lewym uchem. PociÄ™ta przez kraty plama sÅ‚onecznego Å›wiatÅ‚a pada gÅ‚ównie na jego biurko – MichaÅ‚ nie zobaczy wszystkiego, stetoskopem nie usÅ‚yszy każdego dźwiÄ™ku. Nie pozna historii wszystkich osadzonych, ich problemów, tÄ™sknot. Nie zapyta „Dlaczego?”, choć pewnie bardzo by chciaÅ‚. Może jedynie „poleczyć” – multiwitaminÄ…, antybiotykiem, maÅ›ciÄ… przeciwgrzybiczÄ… i dobrÄ… radÄ…. La prison n’a pas de médicaments.

Pomimo bogactw naturalnych Madagaskar jest jednym z najbiedniejszych krajów Å›wiata. WedÅ‚ug najnowszych danych Banku Åšwiatowego blisko trzy czwarte ludnoÅ›ci żyje tu za mniej niż 1,9 dolara dziennie.

– Doktorze, to już ostatni dzisiaj, wiÄ™cej nie zdążymy – mówi zakonnica i powoli zaczyna pakować swoje rzeczy. – Rozumiem, niech go siostra poprosi – odpowiada lekarz i patrzy w stronÄ™ drzwi. Czeka. Do gabinetu niepewnie wchodzi mÅ‚ody chÅ‚opak – zawstydzony, zgaszony – może dlatego, że nie jest tu dÅ‚ugo. Widać to po jego budowie ciaÅ‚a, niedowaga nie dokucza mu jeszcze tak bardzo. – Może kilka miesiÄ™cy – MichaÅ‚ odpowiada na moje niezadane pytanie o to, ile czasu jego pacjent tu przebywa. Pacjent siada przy biurku, chaotycznie wÄ™drujÄ…cymi po brzegach krzeseÅ‚ dÅ‚oÅ„mi zdradza swój strach. – Zdejmij koszulkÄ™ – prosi siostra. – A teraz oddychaj. Wdech, wydech, oddychaj – powtarza. – ProszÄ™ oddychać gÅ‚Ä™boko – sugeruje już nieco mocniej. Nadal nic. Siostra wstaje i pokazuje, jak powinien to zrobić. Po kilku instrukcjach chÅ‚opak zaczyna powtarzać lekarskie oddechy. ZupeÅ‚nie tak, jak gdyby robiÅ‚ to po raz pierwszy w życiu. Ma dopiero czternaÅ›cie lat, być może nigdy wczeÅ›niej nikt go nie osÅ‚uchiwaÅ‚, może to pierwszy raz, kiedy w ogóle widzi stetoskop. Może to jego pierwsze spotkanie z lekarzem. – ChwileczkÄ™, siostro, jeszcze jedno badanie – MichaÅ‚ odwraca siÄ™ za siebie, otwiera rÄ™kaw ciÅ›nieniomierza. – Alefa [malg. „proszÄ™” – przyp. E.K.] – mówi do pacjenta i czeka, aż ten umieÅ›ci w nim ramiÄ™. ChÅ‚opak patrzy na niego niepewnie, chwilÄ™ siÄ™ waha, ale w koÅ„cu decyduje – wkÅ‚ada w rÄ™kaw obie rÄ™ce, zatrzymujÄ…c je w nim na wysokoÅ›ci nadgarstków. Czeka, aż MichaÅ‚ zaciÅ›nie kajdanki.

​

W którym momencie po raz pierwszy wpadÅ‚eÅ› w gniew? – zadajÄ™ MichaÅ‚owi pytanie i obserwujÄ™ reakcjÄ™.

– Gdy zdaÅ‚em sobie sprawÄ™ z powtarzalnoÅ›ci objawów, z których wszystkie wynikaÅ‚y z niedożywienia. Odwrócenie przyczyny byÅ‚o banalnie proste, ale niemożliwe. Z każdym kolejnym pacjentem to poczucie narastaÅ‚o.

– Co musiaÅ‚oby siÄ™ zmienić, żeby malgaskie wiÄ™zienie nie zabijaÅ‚o?

– Najprostsze kwestie – odpowiada natychmiast. – Na przykÅ‚ad sanitaria. Woda niby jest, ale co z tego, skoro wszyscy sikajÄ… do rowów otaczajÄ…cych dziedziniec. A teraz zobacz – historia z dzisiaj – wiÄ™zieÅ„ ze Å›wieżo rozpoznanÄ… gruźlicÄ… za chwilÄ™ pójdzie spać do sześćdziesiÄ™cio- czy osiemdziesiÄ™cioosobowego hangaru przykrytego blachÄ…. W Å›rodku jest okropnie duszno, Å›mierdzi. Wykaszle siÄ™ przez caÅ‚Ä… noc, prÄ…tki bÄ™dÄ… fruwać i zarażać. Każdy z nich ma obniżonÄ… odporność. NaprawdÄ™ muszÄ™ ci tÅ‚umaczyć, czym to siÄ™ skoÅ„czy?

– A ten maniok? – dopytujÄ™. – Przecież tu trzy czwarte spoÅ‚eczeÅ„stwa żyje za mniej niż dwa dolary dziennie, może rzeczywiÅ›cie nie ma pieniÄ™dzy dla więźniów?

– Wiesz, część osób bÄ™dzie mówiÅ‚a, że skoro zÅ‚amali prawo, to teraz więźniowie powinni cierpieć. Ale prawdopodobnie poÅ‚owa osób siedzi tam bez winy. ZresztÄ… czy wina tu cokolwiek zmienia? Jeden dobrze zbilansowany posiÅ‚ek by wystarczyÅ‚ i jest w tamtych warunkach możliwy do zrobienia – jest palenisko, na którym mogÄ… coÅ› ugotować, zorganizowanie garnka też nie jest trudne. Tylko że do tego garnka trzeba mieć co wÅ‚ożyć. Teraz raz dziennie, o godzinie 16:00, dostajÄ… póÅ‚surowy maniok.

​

Obecnie w wiÄ™zieniach na Madagaskarze (rok 2020) przebywa 27 600 osób, w tym 1469 kobiet (485 skazanych i 984 zatrzymane) oraz 855 nieletnich, w tym 801 chÅ‚opców (246 skazanych i 555 zatrzymanych) i 54 dziewczÄ™ta (17 skazanych i 37 zatrzymanych). SÄ… wÅ›ród nich zÅ‚odzieje kur i plonów, czyli batatów i manioku. Jest też wielu zÅ‚odziei koÅ›ci.

Kult przodków jest jednym z filarów tożsamoÅ›ci mieszkaÅ„ców. Na Madagaskar mówiÄ… oni Tanindrazana, czyli „wyspa, na której mieszkajÄ… przodkowie”. Jednym z przejawów poczucia silnej wiÄ™zi z nimi jest tradycja zwana famadihana – odbywajÄ…ca siÄ™ raz na kilka (przeważnie siedem) lat ekshumacja zwÅ‚ok. Uczestnicy ceremonii taÅ„czÄ…, unoszÄ…c owiniÄ™te w nowy caÅ‚un szczÄ…tki zmarÅ‚ego, towarzyszy temu muzyka na żywo i poczÄ™stunek. Zwyczaj opiera siÄ™ na przekonaniu, że duch zmarÅ‚ego może ostatecznie doÅ‚Ä…czyć do swoich przodków dopiero po caÅ‚kowitym rozkÅ‚adzie ciaÅ‚a. Zanim to jednak nastÄ…pi, musi ono przechodzić kolejne ceremonie

i pogrzeby.

Od kilku lat na Madagaskarze notuje siÄ™ rosnÄ…cÄ… liczbÄ™ dewastacji grobowców oraz kradzieży koÅ›ci – najczęściej udowych – gÅ‚ównie na poÅ‚udniu wyspy i przy wybrzeżu. Ze wzglÄ™du na szczególny kult przodków i szacunek dla szczÄ…tków zmarÅ‚ych Malgasze traktujÄ… ten proceder jako profanacjÄ™ zarówno dziedzictwa kulturowego, jak i – przede wszystkim – ciaÅ‚ ich bliskich. Oskarżenie o rozkradanie grobów spotyka siÄ™ z natychmiastowÄ… reakcjÄ… ze strony policji i prokuratury.

Do tej pory nie ustalono, dlaczego kradzione sÄ… koÅ›ci. Przyczyn nie sÄ… w stanie wskazać ani pracownicy wiÄ™zienia, ani lokalne wÅ‚adze w Tôlanaro. Sami skazani tÅ‚umaczÄ… siÄ™ chÄ™ciÄ… zarobku, jednak zapytani o szczegóÅ‚y, nie potrafiÄ… podać konkretnych kwot ani wymienić zleceniodawców. WÅ›ród teorii dotyczÄ…cych przyczyn wymienia siÄ™ inspirowanÄ… z zagranicy próbÄ™ rozbicia wiÄ™zi spoÅ‚ecznych, co miaÅ‚oby pozwolić na Å‚atwiejsze manipulowanie poszczególnymi grupami etnicznymi i rozgrywanie ich przeciwko sobie nawzajem. Inni wierzÄ…, że z kradzionych koÅ›ci powstajÄ… syntetyczne diamenty lub póÅ‚produkty wykorzystywane w medycynie ludowej, zwÅ‚aszcza chiÅ„skiej – Malgasze Å‚Ä…czÄ… tÄ™ teoriÄ™ z rosnÄ…cymi wpÅ‚ywami Chin w Afryce.

Jedno wiadomo na pewno – kradzieży koÅ›ci podejmujÄ… siÄ™ ludzie z ubogich terenów wiejskich.

​

- Tak, przyjedź do mnie w Å›rodÄ™ po sjeÅ›cie. Powiem ci, co wiem – odpowiada i odkÅ‚ada sÅ‚uchawkÄ™. Do obowiÄ…zków siostry Josette należy pomoc więźniom. To ona z ramienia Zgromadzenia Sióstr MiÅ‚osierdzia kupuje dodatkowe jedzenie tym, którzy sÄ… skrajnie niedożywieni, organizuje naukÄ™ czytania i pisania dla osadzonych nastolatków, angażuje kleryków w prowadzenie katechez. Doskonale zna warunki panujÄ…ce na miejscu. Spotykamy siÄ™ w maleÅ„kiej sali jednego z domów zgromadzenia. Otwiera mi drzwi, uÅ›miechem zaprasza do pokoiku peÅ‚niÄ…cego jednoczeÅ›nie funkcjÄ™ gabinetu, magazynu i maleÅ„kiej sali wystawowej z hasÅ‚em „Im pomagamy”. OglÄ…dam przyczepione na tablicy zdjÄ™cia osób, które dziÄ™ki wsparciu zgromadzenia stanęły na nogi: matki z dziećmi, więźniowie, chorzy. PrzypominajÄ… fotografie z albumu rodzinnego – te najserdeczniejsze, na których wszyscy siÄ™ Å›miejÄ….

– Musisz wiedzieć, że bardzo powszechne jest tutaj wzajemne oskarżanie siÄ™ o popeÅ‚nienie jakiegoÅ› przestÄ™pstwa. Oskarża siÄ™ kogoÅ›, bo siÄ™ go nie lubi albo chce siÄ™ na kimÅ› zemÅ›cić – zaczyna opowieść siostra Josette.

– A na proces czeka siÄ™ w wiÄ™zieniu, tak? – szukam potwierdzenia sÅ‚ów, które już parÄ™ razy sÅ‚yszaÅ‚am.

– Tak. Teoretycznie powinno to trwać kilka miesiÄ™cy, ale zdarzajÄ… siÄ™ sytuacje, że te miesiÄ…ce zamieniajÄ… siÄ™ w lata – wyjaÅ›nia.

– To, jak dÅ‚ugo siÄ™ czeka, zależy od pieniÄ™dzy? – chcÄ™ zweryfikować zasÅ‚yszanÄ… wersjÄ™, ale od razu siÄ™ zastanawiam, jak zÅ‚agodzić to pytanie, przecież to poważne oskarżenie. Odpowiada jednak bez zajÄ…kniÄ™cia:

– SÄ™dzia decyduje. JeÅ›li zapÅ‚acisz, możesz czekać poza wiÄ™zieniem.

– Ale to przecież kaucja, mówimy o kaucji, tak? – dopytujÄ™.

– Nie, to nie jest legalne. To korupcja. Od pieniÄ™dzy zależy, czy – a jeÅ›li tak, to jak dÅ‚ugo – bÄ™dziesz siedzieć w wiÄ™zieniu.

– Ale przecież tam nie da siÄ™ żyć. Co siÄ™ dzieje, jeÅ›li ktoÅ› nie ma rodziny z Tôlanaro, która mogÅ‚aby mu przynosić jedzenie? – pytam

i liczę na to, że jednak jest jakieś inne wyjście.

– To dostaje trzy kawaÅ‚ki manioku na jeden dzieÅ„. Trzy kawaÅ‚ki! – powtarza oburzona. A ja już wiem z wczeÅ›niejszej wizyty w wiÄ™zieniu, że kawaÅ‚ki majÄ… Å›rednio po osiem centymetrów dÅ‚ugoÅ›ci i dostarczajÄ… po 160 kilokalorii. PokrywajÄ… zatem ledwie jednÄ… piÄ…tÄ… dziennego zapotrzebowania dorosÅ‚ego mężczyzny na energiÄ™.

Pytam, kto decyduje o porcjach żywieniowych.

– Minister sprawiedliwoÅ›ci. Ale on nie ma nad tym kontroli. Nie wie, że wiÄ™zienia sÄ… przepeÅ‚nione. ByÅ‚aÅ› w Å›rodku. Ponad 370 więźniów. SÄ…dzisz, że 250 metrów kwadratowych to wystarczajÄ…ca powierzchnia?

Po wyjściu myślami wracałem za kratki, czułem się więźniem. Może to dziwne, ale naprawdę zawiązałem tam przyjaźnie. Wyszedłem na wolność i zostałem sam. Szukałem sposobu na to, żeby zacząć od nowa.

Według raportu Madagascar 2019 przygotowanego przez Amnesty International malgaskie więzienia są przeludnione, a warunki

w nich panujÄ…ce zostaÅ‚y okreÅ›lone jako nieludzkie. „W czerwcu liczba więźniów przekroczyÅ‚a 28 tysiÄ™cy osób, z których 56 procent przebywaÅ‚o w areszcie tymczasowym – czytamy w dokumencie. – Liczba ta wzrosÅ‚a z 23 759 zatrzymanych w grudniu 2018 roku, kiedy to wskaźnik tymczasowego aresztowania wyniósÅ‚ 53,21 procent”. W maju zeszÅ‚ego roku minister sprawiedliwoÅ›ci Madagaskaru zadekretowaÅ‚ nowÄ…, bardziej odżywczÄ… dietÄ™ dla osadzonych, jednak – jak podaje dalej Amnesty International – nie zostaÅ‚a ona wprowadzona we wszystkich wiÄ™zieniach kraju.

– WidziaÅ‚am w wiÄ™zieniu chÅ‚opca oskarżonego o kradzież koÅ›ci. Ma czternaÅ›cie lat, a na proces czeka już jedenaÅ›cie miesiÄ™cy…

– zagadujÄ™ siostrÄ™ Josette.

– Na szczęście jest nieletni!

– Na szczęście?

– Nieletni mogÄ… liczyć na nieco Å‚agodniejsze traktowanie. ZresztÄ… jako siostry dajemy im dodatkowe jedzenie, wiÄ™cej mydÅ‚a, opieki. Gdy skoÅ„czy osiemnaÅ›cie lat, nie bÄ™dzie już mógÅ‚ dostawać wsparcia w takim wymiarze.

– Dlaczego mÅ‚odzi Malgasze kradnÄ…?

– Bo to naprawdÄ™ ekstremalnie biedne dzieci. SÄ… po prostu gÅ‚odne. KradnÄ… jedzenie albo po to, żeby to jedzenie kupić.

– I trafiajÄ… za kraty, gdzie teoretycznie sÄ… oddzielane od dorosÅ‚ych więźniów – przerywam jej. Mam nadziejÄ™, że powie trochÄ™ wiÄ™cej

o warunkach za kratkami.

– Teoretycznie, ale w ciÄ…gu dnia kontakt miÄ™dzy nimi jest możliwy – uzupeÅ‚nia.

– Czyli na przykÅ‚ad chÅ‚opiec, który ukradÅ‚ kurÄ™ albo kiść bananów, bo nie miaÅ‚ co jeść, może caÅ‚e dnie spÄ™dzać pomiÄ™dzy mordercami? – zamyka oczy i kiwa twierdzÄ…co gÅ‚owÄ…. Milczymy.

– Teraz dzieci jest szeÅ›cioro – dodaje po chwili. Jeden chÅ‚opiec podobno ukradÅ‚ baranka, drugi coÅ› ze swojego domu i pozwaÅ‚a go jakaÅ› dalsza ciotka, trzeci siÄ™ z kimÅ› pokÅ‚óciÅ‚.

– Siedzi za kÅ‚ótniÄ™?

– MógÅ‚ podczas niej powiedzieć coÅ› zÅ‚ego albo komuÅ› pogrozić.

– A ile lat ma najmÅ‚odszy?

– CzternaÅ›cie. ByÅ‚ taki, który miaÅ‚ dwanaÅ›cie, ale wyszedÅ‚. No i jest póÅ‚toraroczne dziecko – jego matka trafiÅ‚a do wiÄ™zienia, nie miaÅ‚ siÄ™ nim kto zająć – wyjaÅ›nia.

Ból gÅ‚owy, kaszel, gruźlica, AIDS, kiÅ‚a, grzybica, Å›wiÄ…d, ropa – przypominam sobie hasÅ‚a klucze z pokoju, w którym przyjmowaÅ‚ MichaÅ‚. Przecież to dziecko byÅ‚o tuż obok, piÄ™tnaÅ›cie, może dwadzieÅ›cia metrów od nas. 

 – Niedaleko stolicy, w Antsirabe, jest podobno wiÄ™zienie wspierane przez wiele zgromadzeÅ„ – nie tylko katolickich – i różnych inicjatyw spoÅ‚ecznych. Siostry franciszkanki zawożą im co czwartek ryż z fasolÄ… aż dla oÅ›miuset osób. Może byÅ‚oby to możliwe tutaj, w Tôlanaro? – pytam.

– Nie! – odpowiada stanowczo.

– Dlaczego? 

– Bo tu, w Tôlanaro, nie uważa siÄ™ więźniów za ludzi. Nie zasÅ‚użyli na pomoc.

​

Trzydziestego pierwszego października 2019 roku prezydent Madagaskaru Andry Rajoelina odwiedziÅ‚ wiÄ™zienie Antanimora w stolicy paÅ„stwa, Antananarywie, by – jak czytam w oÅ›wiadczeniu prasowym – „na wÅ‚asne oczy zobaczyć realia tego zakÅ‚adu karnego”.

W komunikacie zamieszczonym na oficjalnej stronie gÅ‚owy paÅ„stwa znajdujÄ™ informacjÄ™: „W wiÄ™zieniu Antanimora, mieszczÄ…cym tylko 800 osób, przebywa obecnie 4357 osób, w tym 495 kobiet. 2642 zatrzymanych nadal oczekuje na proces. Zastosowano kilka rozwiÄ…zaÅ„ w celu zmniejszenia zatorów w wiÄ™zieniach, w tym przyspieszenie wyroków wszystkich osadzonych do 15 grudnia 2019 roku. Więźniowie, którzy zostali skazani za drobne przestÄ™pstwa, skorzystajÄ… z obniżenia wymiaru kary. Dodatkowo budowana jest nowa, zgodna ze standardami infrastruktura wiÄ™zienna w celu poprawy warunków przetrzymywania”.

Mimo tej deklaracji w więzieniu niewiele się zmieniło, jak komentuje siostra Josette.

​

SÅ‚yszaÅ‚am, że byÅ‚aÅ› z MichaÅ‚em w wiÄ™zieniu, pewnie chcesz o tym porozmawiać – zagaduje mnie Marie Rinefleurni, czterdziestoletnia urzÄ™dniczka sÄ…dowa. Jej maleÅ„ki pokój mieÅ›ci siÄ™ w dawnym budynku internatu dla dziewczÄ…t. Å»yje sama. Na nocnej szafce ma wszystkie potrzebne jej w życiu książki – kodeksy, schematy przebiegu postÄ™powaÅ„ sÄ…dowych, modlitewnik. Każda rzecz ma tutaj swoje miejsce. Odsuwam ciężkie drewniane krzesÅ‚a, siadam przy stole pokrytym ceratÄ… imitujÄ…cÄ… koronkÄ™.

– Dlaczego oskarżeni tak dÅ‚ugo czekajÄ… na proces w wiÄ™zieniu?

​

​

CZYTAJ TAKŻE...

MADAGASKAR - NAJWIĘKSZA  WYSPA AFRYKI

Miliony lat temu Madagaskar, czyli najwiÄ™ksza wyspa Afryki, oderwaÅ‚ siÄ™ od Czarnego LÄ…du. StaÅ‚ siÄ™ wówczas czwartÄ… pod wzglÄ™dem wielkoÅ›ci wyspÄ… Å›wiata. W zupeÅ‚nej izolacji od kontynentu zaczęły siÄ™ wyksztaÅ‚cać niezwykÅ‚e gatunki roÅ›lin i zwierzÄ…t. Tak powstaÅ‚ raj dla miÅ‚oÅ›ników natury i podróżników. 

– Czas oczekiwania na proces jest bardzo trudny i problematyczny. Może zdarzyć siÄ™ tak, że w trakcie ktoÅ› zmienia zeznania, a wtedy wszystko trzeba zaczynać od poczÄ…tku, co przedÅ‚uża niestety czas oczekiwania na wyrok. Osoby oskarżone muszÄ… wtedy przebywać w wiÄ™zieniu. Zdarza siÄ™, że umierajÄ… z niedożywienia, zÅ‚ych warunków sanitarnych, spania w jednej celi z chorymi. Problem polega na tym, że budżet, który ministerstwo przeznacza na wiÄ™zienia, jest niewystarczajÄ…cy. Nie ma pieniÄ™dzy nawet na jedzenie. Przekraczamy też możliwość przyjmowania więźniów, jest ich po prostu za dużo – tÅ‚umaczy mi spokojnie.

– Można sobie kupić wolność?

– Jest dużo osób, które to robiÄ…. PÅ‚acÄ… za to, żeby czekać na proces poza wiÄ™zieniem. ZresztÄ… czÄ™sto oskarżenie kogoÅ› jest skutecznym sposobem na pozbycie siÄ™ takiej osoby. Zobacz, jeÅ›li tylko ktoÅ› jest biedny, bÄ™dzie czekaÅ‚ latami, przez caÅ‚y czas jedzÄ…c póÅ‚surowy maniok. Jego „wybawieniem” bÄ™dzie osiÄ…gniÄ™cie stanu krytycznego – wtedy zakwalifikuje siÄ™ do pomocy od sióstr zakonnych.

– Czemu siostry nie pomagajÄ… wszystkim? 

– Za co?

Pomimo wielu bogactw naturalnych – rud chromu, grafitu, miki, kamieni szlachetnych i zÅ‚ota – Madagaskar jest jednym

z najbiedniejszych krajów Å›wiata. WedÅ‚ug najnowszych danych Banku Åšwiatowego blisko trzy czwarte ludnoÅ›ci żyje tu za mniej niż 1,9 dolara dziennie, a rozwój ponad poÅ‚owy dzieci poniżej piÄ…tego roku życia jest opóźniony. WedÅ‚ug danych z 2012 roku – najÅ›wieższych, jakimi dysponujemy – okoÅ‚o 1,4 miliona uczniów szkóÅ‚ podstawowych nie uczÄ™szczaÅ‚o na zajÄ™cia. Organizacje pozarzÄ…dowe, w tym Amnesty International, alarmujÄ… o krytycznym pogwaÅ‚ceniu praw czÅ‚owieka, zwÅ‚aszcza w wiÄ™zieniach.

​

Farasoa, możemy jeszcze chwilę porozmawiać o więzieniu?

– Pogadajmy.

– GdzieÅ› siÄ™ w tym wszystkim gubiÄ™. SiedziaÅ‚eÅ› ponad trzy lata, z czego dwa czekaÅ‚eÅ› na proces, a teraz wracasz tam z wÅ‚asnej woli.

– Po próbie samobójczej jedynym zajÄ™ciem, które pozwoliÅ‚o mi przestać myÅ›leć o wiÄ™zieniu, byÅ‚o pranie.

– Pranie? – dopytujÄ™, bo nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiaÅ‚am.

– Tak, jako nieletni dostawaliÅ›my od sióstr wiÄ™cej mydÅ‚a. PraÅ‚em ubrania swoje i swoich kolegów. Sama zresztÄ… wiesz, że tych ubraÅ„ nie byÅ‚o dużo – uÅ›miecha siÄ™ ironicznie. – RobiÅ‚em to pranie, jakbym chciaÅ‚ zmyć z siebie nie tylko wiÄ™zienny piasek i zapach, lecz jakbym chciaÅ‚ zmyć oskarżenia.

– Ale przecież teraz jesteÅ› już wolny. Wszystko siÄ™ ukÅ‚ada, pracujesz.

JeÅ›li tylko ktoÅ› jest biedny, bÄ™dzie czekaÅ‚ latami, przez caÅ‚y czas jedzÄ…c póÅ‚surowy maniok. Jego „wybawieniem” bÄ™dzie osiÄ…gniÄ™cie stanu krytycznego – wtedy zakwalifikuje siÄ™ do pomocy od sióstr zakonnych.

– Po wyjÅ›ciu dÅ‚ugo jeszcze Å›niÅ‚o mi siÄ™ to wszystko, myÅ›lami wracaÅ‚em za kratki, czuÅ‚em siÄ™ więźniem. Może to dziwne, ale naprawdÄ™ zawiÄ…zaÅ‚em tam przyjaźnie. SÄ… możliwe również za kratkami. WyszedÅ‚em na wolność i zostaÅ‚em sam. SzukaÅ‚em pracy, sposobu na to, żeby zacząć od nowa. Razem z siostrÄ… Josette wpadliÅ›my na pomysÅ‚ manufaktury torebek. Ich produkcja nie wymaga jakichÅ› szczególnych umiejÄ™tnoÅ›ci ani specjalistycznego sprzÄ™tu.

– WiÄ™c mogÄ… je robić nawet kobiety w wiÄ™zieniu – dopowiadam.

– Tak. Dlatego tam wracam. PokazujÄ™ im, jak szyć takie torby, przynoszÄ™ materiaÅ‚y. Ze sprzedaży toreb można trochÄ™ zarobić. Przynajmniej tyle, żeby wystarczyÅ‚o na jedzenie, lekarstwa, na mydÅ‚o dla moich przyjacióÅ‚ z wiÄ™zienia.

– Kto najczęściej kupuje te torby? – pytam, bo nie wierzÄ™, że robiÄ… to Malgasze.

– TuryÅ›ci. PrzyjeżdżajÄ… na Madagaskar, zachwycajÄ… siÄ™ naszym oceanem, burzliwymi falami, idealnymi do surfowania. Każdego wieczoru można ich spotkać w knajpkach nad wodÄ…. WypijÄ… parÄ™ drinków, zrobiÄ… sobie zdjÄ™cia z dziećmi, rzucÄ… spory napiwek.

– Podoba im siÄ™ to, co robicie?

– PodobajÄ… im siÄ™ torby, bo sÄ… kolorowe, rÄ™cznie robione, eko i z lokalnymi wzorkami. To podobno jest teraz modne. KupujÄ…, bo sÄ… po prostu Å‚adne. A historia ludzi, którzy je tworzÄ… nie jest dla nich najważniejsza. Wiesz, oni nawet nie wiedzÄ…, że jadÄ…c na plażę, mijajÄ… po drodze wiÄ™zienie. Tuż obok nich jakiÅ› mÅ‚ody chÅ‚opak mydÅ‚em wyciera w koszulce dziurÄ™, żeby tylko nie myÅ›leć o samobójstwie,

a kobiety wyplatają te kolorowe torebki, bo gdy pieniędzy zabraknie, w pierwszej kolejności odczują to ich dzieci.

​

W 2020 roku doszedł nowy problem: pandemia COVID-19.

– Obostrzenia bÄ™dÄ…ce reakcjÄ… na wiadomoÅ›ci o koronawirusie byÅ‚y wprowadzane na Madagaskarze stopniowo. Problem istniaÅ‚, owszem, ale – jak sÄ…dzili Malgasze – w Chinach, Iranie, w Europie. Stosunkowo szybko wÅ‚adze zdecydowaÅ‚y siÄ™ na zawieszenie poÅ‚Ä…czeÅ„ miÄ™dzynarodowych i lotów czarterowych z wyjÄ…tkiem stoÅ‚ecznego lotniska – mówi Olga Figiel z MISEVI Polska, Stowarzyszenia Åšwieckich Misjonarzy ÅšwiÄ™tego Wincentego a Paulo. Podczas wybuchu epidemii pracowaÅ‚a w Fort Dauphin na poÅ‚udniu wyspy.

Kolejne wytyczne pojawiaÅ‚y siÄ™ wraz z odbywajÄ…cymi siÄ™ Å›rednio raz na dwa tygodnie wystÄ…pieniami prezydenta Andy’ego Rajoeliny. 21 marca wprowadzono zakaz zbiorowego żywienia i ograniczenia w prowadzeniu handlu. – Targ mógÅ‚ być otwarty tylko do godziny 13.00. Ci, którzy przychodzili na niego bez maseczek, byli karani pracami spoÅ‚ecznymi. RzÄ…d wiedziaÅ‚, że kary pieniężne nie bÄ™dÄ… możliwe do wyegzekwowania – opowiada mi Figiel. – Ograniczenie zbiorowego żywienia byÅ‚o dla wielu osób utratÄ… szansy na zjedzenie jakiegokolwiek pożywnego posiÅ‚ku. DotyczyÅ‚o to miÄ™dzy innymi dzieci, z którymi pracujemy jako MISEVI. ZamkniÄ™to szkoÅ‚y

i stoÅ‚ówki, które dziaÅ‚aÅ‚y nawet w sobotÄ™.

Pierwsza Å›mierć spowodowana koronawirusem wstrzÄ…snęła wyspÄ…. Obostrzenia staÅ‚y siÄ™ jeszcze bardziej restrykcyjne – izolowano regiony, w których dochodziÅ‚o do zachorowaÅ„, zamykano miasta, w Antananarywie wprowadzono godzinÄ™ policyjnÄ…. Epidemia przypadÅ‚a na sezon malaryczny i – dodatkowo – na okres przed zbiorami. Ludzie umierali, bo nie mieli za co kupić leków. Ceny żywnoÅ›ci i artykuÅ‚ów sanitarnych gwaÅ‚townie wzrosÅ‚y, wiÄ™c prezydent ogÅ‚osiÅ‚ ich odgórnÄ… regulacjÄ™.

Dwudziestego trzeciego sierpnia 88 czekajÄ…cych na proces w wiÄ™zieniu w Farafanganie uciekÅ‚o, atakujÄ…c strażników kamieniami. Podczas obÅ‚awy siÅ‚y bezpieczeÅ„stwa zatrzymaÅ‚y 20 z nich, a drugie tyle zabiÅ‚y. 

– Może to dziaÅ‚aÅ‚o, ale w stolicy. Tu, na poÅ‚udniu, nikt siÄ™ nami nie przejmowaÅ‚ – komentuje Figiel. – Ludzie z desperacji zaczÄ™li sprzedawać bydÅ‚o za bezcen, bo nie mieli za co kupić ryżu, oleju i Å›rodków czystoÅ›ci.

„DziÅ› na terenie Ministerstwa SprawiedliwoÅ›ci w Faravohitrze odbyÅ‚a siÄ™ ceremonia podpisania konwencji i przekazania darowizn

w ramach wsparcia Narodów Zjednoczonych dla rzÄ…du Madagaskaru. Darowizny te majÄ… na celu poprawÄ™ sytuacji przetrzymywanych w wiÄ™zieniach. Ich przeludnienie stwarza ryzyko rozprzestrzeniania siÄ™ COVID-19 w jednostkach penitencjarnych” – czytam

w oświadczeniu prasowym Ministerstwa Sprawiedliwości z 23 czerwca.

W obawie przed koronawirusem rodzinom osadzonych zabroniono kontaktu z bliskimi przebywajÄ…cymi za murami wiÄ™zienia. Zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr MiÅ‚osierdzia zostaÅ‚y pozbawione możliwoÅ›ci wspierania nieletnich. ArtykuÅ‚y higieniczne, ubrania

i jedzenie przekazywaÅ‚y za poÅ›rednictwem strażników.

„W swoim przemówieniu minister sprawiedliwoÅ›ci Johnny Richard Andriamahefarivo podkreÅ›liÅ‚ znaczenie poszanowania praw osób zatrzymanych. ZaapelowaÅ‚ do sÄ™dziów (…) o unikanie systematycznego zatrzymywania, aby nie przepeÅ‚niać wiÄ™zieÅ„. MajÄ…c to na uwadze, Ministerstwo SprawiedliwoÅ›ci jak co roku skierowaÅ‚o do prezydenta projekt uÅ‚askawienia w przeddzieÅ„ Å›wiÄ™ta narodowego [26 czerwca – przyp. E.K.]” – to dalsza część oÅ›wiadczenia.

– W stolicy może zwolniono paru więźniów. Na poÅ‚udniu pewnie nikogo – zÅ‚oÅ›ci siÄ™ Olga Figiel. – Nie tylko wiÄ™zienia zostaÅ‚y zamkniÄ™te, ale też sÄ…dy. Osoby, które czekaÅ‚y na proces za kratami, nie mogÅ‚y w nim uczestniczyć, bo zwyczajnie go nie byÅ‚o. SÄ™dziowie pracowali, ale w biurach. Nie przyjmowano Å›wiadków.

Dwudziestego trzeciego sierpnia osiemdziesiÄ™ciu oÅ›miu czekajÄ…cych na proces w wiÄ™zieniu w Farafanganie (trzysta kilometrów na póÅ‚noc od Tôlanaro) uciekÅ‚o, atakujÄ…c strażników kamieniami. Podczas obÅ‚awy siÅ‚y bezpieczeÅ„stwa zatrzymaÅ‚y dwudziestu z nich,

a drugie tyle zabiÅ‚y. Dwóch kolejnych zatrzymanych zmarÅ‚o nastÄ™pnego dnia w wyniku odniesionych obrażeÅ„. WedÅ‚ug Å›wiadków zdarzenia – na relacjÄ™ których powoÅ‚uje siÄ™ Amnesty International w raporcie Madagascar: Killing of 22 detainees an appalling attack on the right to life (Madagaskar. Zabicie 22 więźniów wstrzÄ…sajÄ…cym zamachem na prawo do życia) – zatrzymani uciekli, by zaprotestować przeciwko przedÅ‚użajÄ…cemu siÄ™ aresztowi tymczasowemu, zastosowanemu za drobne przestÄ™pstwa, w tym kradzież szczoteczki do zÄ™bów.

​

Farasoa, poczekaj – mówiÄ™, żegnajÄ…c siÄ™. – Nie zapytaÅ‚am, co wÅ‚aÅ›ciwie oznacza twoje imiÄ™.

– Bogactwo i piÄ™kno – patrzymy na siebie w ciszy. – CaÅ‚e moje życie, nie?

​

​

Imiona bohaterów reportażu – oprócz Farasoy i Olgi Figiel – zostaÅ‚y zmienione.

(Pismo - Magazyn opinii)

bottom of page