prywatne, niezależne pismo społeczno-kulturalne
pakamera.polonia
czasopismo pakamera.chicago, numery 1-13 pod adresem internetowym: www.pakamerachicago.com

Środek sezonu teatralnego, Łódź. Do miasta przyjeżdża dramaturg. Wygląda na zmęczonego podróżą. Wchodzi do budynku Domu Aktora, ma tu mieszkać przez kilka następnych dni. Otwiera drzwi pokoju gościnnego. Koc
w tygrysie pręgi wygląda tak, jakby spał już pod nim nie-jeden artysta. Dramaturg Hubert Sulima stawia walizkę
i rozgląda się po pokoju. Niewielki kąt z oknem, który mieści łóżko, szafkę i komodę, wystrojem przypomina scenografię do kiczowatego filmu klasy C. Obok łóżka stoi krzesło, obicie też tygrysie, za to na podłodze chod-nik we wzory imitujące kamienie. Lampka nocna oświetla stary plakat Cyganerii z Teatru Wielkiego w Łodzi. Hubert siada na podłodze w żółtej czapce. Cyk, strzela selfie. Ma kolejne zdjęcie pokoju teatralnego do kolekcji. Hubert: – Wystrój pokoi teatralnych od Bałtyku aż po Tatry zna każdy absolwent i każda absolwentka szkoły teatralnej, przede wszystkim znają zespoły realizatorów, czyli reżyser, dramaturg, scenograf. Miejsca, które stają się naszym domem na czas prób, czyli na dwa, trzy miesiące, są po prostu brudne, łóżka się rozpadają, łazienki są na koryta-rzu, kuchnia wspólna. Kiedy zgłaszamy, że brakuje przy-rządów kuchennych, nieraz słyszymy, że jesteśmy roszcze-niowi. Nie mamy stałego miejsca zatrudnienia, pracujemy projektowo, to tu, to tam. Gdy akurat nie ma pracy albo dyrektor w ostatniej chwili odwoła współpracę, musimy zająć się czymś innym, by przetrwać. Ja uczę cudzoziem-ców polskiego, wcześniej byłem kurierem i dowoziłem pizzę. Jak zobaczyłem, że mam pustą lodówkę, w despe-racji wysłałem opowiadanie na konkurs. Wygrałem dwa
i pół tysiąca złotych, dzięki temu mogłem przeżyć kolejny miesiąc w jako takim spokoju. W teatrze pracujemy głów-nie na umowę o dzieło, większość z nas nie ma ubezpie-czenia zdrowotnego. Od niedawna mam etat, a raczej pół etatu w AST we Wrocławiu i to moja druga w życiu umo-wa o pracę. Pierwszą otrzymałem jeszcze na studiach, gdy dorabiałem w hotelu jako recepcjonista na nocnych zmia-nach. Zarobki są podobne, w okolicach pensji minimalnej. Wszyscy jesteśmy przekonani, że będziemy pracowali do śmierci i umrzemy na scenie, nie myślimy o emeryturze. Choć teraz nie jestem w najgorszej sytuacji. Pracuję
w duecie z reżyserem Jędrzejem Piaskowskim.Obaj mają już na koncie sporo nagród teatralnych, nominacje do Paszportu „Polityki”. Dyrektorzy chętnie z nimi pracują, ich spektakle mają dobre recenzje. A to przekłada się na regularność propozycji pracy. Hubert: – Mimo to dopiero od niedawna stać mnie na wynajem mieszkania we Wroc-ławiu. Wcześniej mieszkałem w domu rodzinnym w Biela-wie, który przez większość czasu stoi pusty, bo rodzina pracuje w Niemczech. Trzydziestokilkuletni facet wrócił po studiach do małego miasteczka do rodziców. Nie ma nic swojego, nie ma ubezpieczenia, nie stać go na den-tystę. Pamiętam, jak siostra zapytała mnie z wyrzutem: „Co ty robisz ze swoim życiem?”. Dotknęło mnie to, obraziłem się. Jestem z rodziny robotniczej i jestem pierwszą w historii rodziny osobą, która skończyła studia. Mimo że po studiach miałem sporo ofert pracy, na wyna-jem nie było mnie stać. Ale moja siostra miała rację. Co ja robię ze swoim życiem? Czy naprawdę warto poświęcać swoje zdrowie, psychikę, bezpieczeństwo tylko po to, by wykonywać ten zawód? Z zewnątrz obrazek jest piękny, mamy sukcesy, pozycję społeczną, piszą o nas, ale pod spodem jest ciągła walka o przetrwanie, a często po prostu bieda, do której ciężko się nawet przyznać. Hubert
wrzesień/październik / 4'25 (26)
pamięta swoje pierwsze projekty: spektakl w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu i Teatrze Nowym w Poznaniu. – Dostałem pięć tysięcy złotych brutto i sześć tysięcy złotych brutto za dramaturgię i napisanie/opracowanie tekstu, co oznaczało siedzenie na próbach prawie cały czas, czyli dwa miesiące, plus okres przygotowawczy. Ostatnio analizowałem te kwoty na konferencji poświęconej dramaturgii. Zaczęliśmy wyliczać minimalną pensję, poniżej której nie można pracować. Próbowaliśmy podliczyć, ile czasu zajmuje okres prób i przygotowa-nie, a potem wyceniliśmy to płacą minimalną za cztery tygodnie pracy. Wyszło nam, że absolutne minimum to piętnaście tysięcy złotych za spektakl. Jeśli dostajesz mniej, to pracujesz poniżej płacy minimalnej. Czy kiedyś otrzymałem takie wynagrodzenie? Tak, teraz zarabiam więcej, ale to przyszło po wielu latach pracy. Hubert wspomina czas, gdy mieszkał w domu rodzinnym w Bielawie i jeździł na próby. – Byłem odcięty od wszystkiego, ale dosyć szybko zacząłem dostawać zlecenia i bywało tak, że robiłem na przykład cztery premiery w ciągu roku. A i tak nie miałem żadnych oszczędności, swojego kąta, oszczędzałem, na czym się dało. Byłem właściwie bezdomny. Jeździłem od miasta do miasta i mieszkałem w tych poko-jach teatralnych, które są takie, jakie są. Stare meble, kołdry, grzyb w łazience. Zajeżdżałem się, bo myślałem, że tak trzeba. I że powinienem być wdzięczny, że mogę pracować w tea-trze, bo wiele innych osób chciałoby być na moim miejscu. Ciągle pracowałem, nie jestem przesadnie rozrzutny, a i tak jedyne, co miałem, to rosnące długi. Ile można nie mieć stabili-zacji, własnego miejsca? I nie dało się już tego zrzucić na to, że jestem młody, żyję po studencku. Miałem już trzydzieści dwa lata, czu-łem się wypalony. Dla nas zjawiska takie jak pre-mia świąteczna, wczasy pod gruszą, premia na jubileusz pracy w zawodzie, wszelkie dodatki czy kredyty pracownicze po prostu nie istnieją. Jako pracownicy nieetatowi nie otrzyma-liśmy też żadnego wyrównania inflacyjnego, które dla pozostałych pracowników było gwarantowane stosownymi regulacjami prawnymi. Nasze wynagrodzenia mimo inflacji i wzrostu cen w sklepach stoją w miejscu. Paradoks polega na tym, że pracujemy w instytucjach, gdzie niemal wszyscy pracownicy mają etaty i wszelkie wynikające z tego dodatkowe bonusy,
w tym ochronę zatrudnienia – opowiada Piaskowski. I podkreśla, że w sytuacji kryzysowej ci, którzy pracują wyłącznie na umowę o dzieło, nie mogą ubiegać się o zasiłek dla bezrobot-nych, bo tam trzeba wykazać wcześniejsze stałe zatrudnienie przez pełen rok i nie zarobkować w jakiejkolwiek formie, w tym na umowach o dzieło. – Przykładowo ja zatrudniony na etacie nie byłem nawet jeden dzień w całym moim życiu – mówi. Jeśli ktoś chce być artystą albo artystką, to musi sobie, zdaniem Piaskowskiego, odpowiedzieć na pewne fundamen-talne pytania.– Musisz siebie zapytać, co jest dla ciebie ważniejsze. Stabilizacja i ubezpieczenie? Bo na przykład chcesz mieć dziecko albo chorujesz przewlekle i musisz być ubezpie-czona czy ubezpieczony. Podczas moich studiów w Akademii Teatralnej w Warszawie panowie profesorowie niejednokrotnie powtarzali, że najlepiej, jak reżyserka znajdzie sobie boga
VII KONGRES TEATRU POLSKIEGO W CHICAGO
19-21 września 2025
Akademia Muzyczna PaSO; Art Gallery Cafe

SPIS TREŚCI
wrzesień/październik / 4'25 (26)
świat, ludzie, obyczaje
Prawie jednym zdaniem... (kicz-rozmaitości)
Nowy kiczyzm czy stary dobry kicz? (ludzie, obyczaje) Iwona Jędrzejewska
Kicz: nasza ochrona przed rzeczywistością (ludzie, obyczaje) Michał Szostak
Biomimetyka, czyli sztuka kopiowania doskonałości (nauka) Artur Białek
Wulkany, maskonury i nocleg pod klifem (reportaż) Piotr Milewski, Filip Nowek
VII Kongres Teatru Polskiego w Chicago - program wydarzen
Stefan Jaracz, aktor, reżyser, twórca warszawskiego teatru Ateneum (teatr) Paweł Tomczyk
Monodram "Marsara" na festiwalu Act Alone w Islandii (teatr) Ambasada RP w Reykjaviku
Jan Himilsbach - nieokrzesany skandalista (portrety) Ryszard Abraham
Pięć ciekawostek o... Igorze Mitoraju (sztuka) Małgorzata Bednorz
Rzecz o kiczu (kicz) (sztuka) Anna Kiedrzyńska
Czarnoksiężnik z krainy Ozz (muzyka) Maciej Bobula
Źli ludzie są ciekawsi. Reporterska metoda "New Yorkera" (literatura) Michał Choiński
Leonardo. Zbliżenia. (literatura)
Jedne z najbardziej kiczowatych budynków na świecie (architektura)
Nadchodzi era kiczu. Ale kontrolowanego! (architektura) Olga Kass
Laos - kraj piękny i nieznany (podróże) Stanisław Błaszczyna
Savoir-vivre przy stole - najważniejsze zasady dobrych manier Nastazja Bloch
Hobby sławnych ludzi pióra Paula Apanowicz
Gdy dzieci tracą nadzieję na szczęście, mogą szukać go w sektach... (wychowanie) Alina Gutek
Uczył dzieci, które trafiły na Harvard i Princeton (wychowanie) Robert Choiński
Od redakcji albo wstępniak
Wstępniaki są właściwie bez sensu, chociaż nikt nie chce tego potwierdzić głośno. Bo i po co tracić miejsce – nawet
w przepastnym internecie – na opowiedzenie treści gazety, skoro Czytelnik ma już ją na ekranie i przegląda spis treści, zwykle zamieszczany na wstępie czasopisma. A poza tym generalnie ludzie wstępniaków odredakcyjnych nie czytają, bo
i co taki wydawca albo redaktor naczelny może napisać? “Zapraszam do lektury. Znakomite opowiadania urozmaicą Ci czas wolny od pracy”. Brzmi górnolotnie i bezsensownie. Mogłabym tu rozwijać dalej wątpliwą moralnie i płytką intelektualnie myśl, tylko po co? Faktycznie, mamy dobre opowiadania, eseje, reportaże, przemyślenia, nawet miesięcznik dla dzieci (format pdf – do czytania w komputerze lub wydrukowania; zamawianie - pakamera.info@gmail.com), ale… co z tego, kiedy wcale nam nie zależy na urozmaicaniu Twojego czasu, drogi Czytelniku. Bardziej interesująca będzie lampka czerwonego wina, filiżanka parującej kawy, może coś z grilla… - co kto lubi. Nasz dwumiesięcznik nie jest do urozmaicania czy umilania komuś czegoś. Wolelibyśmy konfliktować jak się da, wszak ludzie dłużej i lepiej pamiętają o krzywdach aniżeli
o przyjemnościach. A my chcemy, byście o nas pamiętali i czekali na kolejne wydanie.
Nie lubię pisać wstępniaków, choć one właśnie zamykają periodyk po niewyobrażalnej mordędze i nieprzespanych nocach, chociaż… przez ostatnie tygodnie było inaczej. Spałam jak suseł, w ciągu dnia i w nocy, covidowo. I pochorobowo doszłam do wniosku, że wszystkim nam, wolontariuszom redakcyjnym, należy się urlop i nie będzie pakamery.polonia w wydaniu letnim (już od tego roku).
Wyśmiałam wstępniaki, a jednak go piszę… Taka ludzka przekora? Nie, uczciwość. I jednak zaproszenie - na VII Kongres Teatru Polskiego w Chicago. To duże wydarzenie kulturalne w naszym emigracyjnym środowisku, o którym będziemy wspominać po wszelkich spotkaniach i przedstawieniach (koniec września), przypominając jednocześnie o pomysłowych letnich prezentacjach teatralnych. Powodem opóźnienia tych relacji polonijnych jest niedyspozycja letnio-chorobowa, za co przepraszamy wszyscy razem i każdy osobno. Do następnego wstępniaka? Może… I bądźcie z nami. Warto!
Anna Czerwinska